Gdy ciągle nie jest wystarczająco dobrze

Nie
dość ładna. Nie dość inteligentna. Ciągle niewystarczająco dobra. Albo –
niewystarczająco dobry, bo płeć nie ma tu znaczenia. Przekonaj się,
skąd pochodzi ten głos, który każdego dnia – mimo że stajesz na głowie –
każe starać się bardziej, odbiera zadowolenie z siebie i przeszkadza
cieszyć się życiem. I jak go wreszcie uciszyć.
Jeszcze dwa lata temu praca w tej agencji public relation była dla Pauliny niedoścignionym marzeniem. Co z tego, że skończyła studia z wyróżnieniem, że była w trakcie pisania doktoratu, że schudła ostatnio 7 kilo. Ciągle miała w sobie to uczucie, że jeszcze nie jest wystarczająco dobra, które sprawiało że trudno jej było przyjmować komplementy, cenić siebie i w pełni się zrelaksować. Gdy pomyślnie przeszła kwalifikacje i dostała się do wymarzonej firmy, przez kilka tygodni rozpierała ją duma. Ale potem – mimo że pracowała od rana do wieczora – wróciło to dobrze znane uczucie niezadowolenia z siebie.
„Pani
Marto, ja ciągle się czuję jak ta dziewczynka z nadwagą i pryszczami –
mówiła zapadając się w fotelu w moim gabinecie. – Czasem przez pół
godziny nie mogę wyjść z domu, bo nie podoba mi się to, co widzę w
lustrze. Siedzę po godzinach w pracy i ciągle nie mogę skończyć tego, co
piszę. Poprawiam w kółko to samo albo w ogóle nie mogę nic napisać, bo
wszystko wydaje mi się słabe. Oddaję tekst, który według mnie ciągle
nadaje się do poprawek, tylko dlatego że jest już deadline. Potem
okazuje się, że wszystkim się podoba”.
Czy
ten wzór wygląda znajomo? Dajesz z siebie wszystko, bardzo się starasz,
ale wciąż nie jesteś z siebie do końca zadowolona/y. Chcesz być
lepsza/y, więcej osiągać, wyglądać lepiej… W twojej głowie jak zacięta
płyta ciągle gra ten sam refren: „Muszę bardziej się starać. Muszę dać z
siebie więcej. Za mało. Za słabo. Mogło być lepiej”. Pracując jako
psychoterapeutka często w różnych formach słyszę go od moich pacjentów. Dziedzina jest nieważna: to może być czystość twojego mieszkania, twoja waga, wygląd, studia, praca, finanse…
I kto to mówi?
Tego,
że nie jest wystarczająco dobra Paulina nauczyła się bardzo wcześnie.
Gdy przynosiła ze szkoły piątkę z minusem, tata pytał „Dlaczego z
minusem?”. Gdy odkurzyła mieszkanie, żeby zrobić mamie przyjemność, ta
zwracała jej uwagę, że nie pozmywała naczyń. Próbowała zadowolić
rodziców, żeby zasłużyć na ich aprobatę, ale ciągle miała wrażenie, że
nie jest taka, jaka powinna być.
– To
było tak, jakbym nie istniała poza tymi momentami, kiedy dostawałam
najlepsze stopnie albo zdobyłam jakąś nagrodę. Kiedy dostałam piątkę,
pierwszą myślą było pobiec do domu i powiedzieć o tym rodzicom, żeby
mnie pochwalili.
Jeffrey
Young, twórca terapii schematów, autor książki „Program zmiany sposobu
życia” nazywa to miłością warunkową. „Miłość warunkowa oznacza, że twoje
dzieciństwo upływa na ściganiu się w celu zdobycia miłości rodziców.
Wyścig nigdy się nie kończy, z kilkoma punktami wzmocnień podczas całej
drogi” – pisze Jeffrey Young.
Bezwarunkowej
miłości i akceptacji nie ma w rodzinach, w których rodzic pije, w
takich gdzie jest przemoc – fizyczna lub psychiczna – lub kiedy rodzic
jest narcystyczny i nie potrafi okazywać empatii. A ponieważ dziecko
potrzebuje czuć się kochane i bezpieczne, próbuje dopasować się do
rodziców, spełniać ich oczekiwania, być „dobrym dzieckiem”.
– Pamiętam,
że jak kiedyś pomyślałam; „Posprzątam cały dom i rodzice nie będą się
kłócić”. Ale oni kłócili się i nawet tego nie zauważyli. Albo innym
razem: „Posprzątam biurko i tata mnie pochwali”. Ale on przyszedł i
zapytał dlaczego lekcje ciągle nie zrobione. Tak się starałam i ciągle
mi się nie udawało. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.
Jeśli
w twojej głowie stale powtarza się podobny refren: „muszę”,
„powinnam/powinienem”, „za mało”, „nie dość dobrze”, może to być
uwewnętrzniony głos twoich rodziców lub innych ważnych osób z twojego
dzieciństwa – ich wymagającej i krytycznej części. Nie musieli oni
wypowiadać dokładnie takich słów, niekiedy w ogóle nie musieli nic
mówić, ale dziecko – jak gąbka – i tak chłonęło ten przekaz. Jedna moja
pacjentka wspominała, że mama po prostu przestawała ją przytulać, gdy
nie posprzątała idealnie swojego pokoju. Inną – rodzice odchudzali od 10
roku życia. Jeszcze inna mówiła, że rodzice byli naukowcami i to było
oczywiste, że ona też musi być wybitna.
„Odpocznę później”
Jeśli
już w dzieciństwie nauczyłaś/eś bardzo się starać i spełniać
oczekiwania rodziców, dziś – podobnie jak Paulina – możesz stawiać sobie
bardzo wysokie standardy w jakiejś dziedzinie: być może chcesz mieć
najlepsze oceny na studiach, może ciągle się odchudzasz albo sprzątasz,
może biegasz w maratonach lub wspinasz się po drabinie kariery.
Zagrożenie jest takie, że – jak pisze Jeffrey Young – jesteś tak
skoncentrowana/y na porządku, osiągnięciach, statusie, że sprawy takie
jak zabawa, miłość, przyjaźń – rzeczy które sprawiają, że warto żyć – są
na drugim miejscu. Trudno ci nawet zatrzymać się, aby cieszyć się tym,
co osiągasz.
„Co
z tego, że dostałam się do tej agencji. Ciągle jestem tu najmłodsza i
dostaję same najgorsze teksty do pisania” – skarży się Paulina.
Sukces
jest narkotyk – jest przyjemnie, ale „haj” trwa krótko więc szybko
przenosisz uwagę na następny cel, uznając, że to, co właśnie
osiągnęłaś/ąłeś, to nic takiego. I znów się starasz, zabiegasz, dajesz z
siebie wszystko. Nic dziwnego, że zostaje ci niewiele czasu, aby
spędzać go z ludźmi, których kochasz. A gdy już z nimi jesteś, trudno ci
się w pełni zrelaksować. Paulina tak o tym mówi: „Nie mogę teraz
odpuścić. Mam trudny czas w pracy. Będę odpoczywać, jak już zdobędę
mocną pozycję w firmie. No i jeszcze ten doktorat. Skończę go i zrobię
sobie przerwę”. W tym czasie twoje życie przemija, a bliscy ci ludzie
oddalają się coraz bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz