Choroba dobrych żon - Współuzależnienie



Współuzależnienie to nie jest wspólne picie. To życie z osobą uzależnioną. To ciągłe pogotowie emocjonalne i uporczywy stres. Trudne i przykre emocje – bezradność, wstyd, poczucie winy, lęk i urazy, złość, żal i poczucie krzywdy. Szacuje się, że w Polsce cierpi na to co najmniej 3 mln osób. Leczy się 38 tys.

Od roku Marta bierze udział w spotkaniach terapeutycznych i potrafi już z większym niż na początku dystansem patrzeć na 17 lat swojego małżeństwa, z których co najmniej 10 przeżyła w stanie głębokiego współuzależnienia.
Na wspomaganiu
Na początku tłumaczyła sobie i znajomym, że Zbyszek ma na tyle ciężką i stresującą pracę, że w weekend potrzebuje trochę rozluźnienia i relaksu. Kiedy kolega wspólnik skarżył się jej, że Zbyszek zawalił jedną czy drugą sprawę, bo się upił, Marta oburzała się na kolegę, usprawiedliwiała męża. Wspólnicy się rozstali, Zbyszek otworzył własną firmę, ale nie radził sobie. Pojawiły się kłopoty finansowe.
– Wyrzucał mi, że musiał zrezygnować z jedynej przyjemności, jaką miał – z Jasia Wędrowniczka – i pić wódkę. I to ta wódka mu szkodzi – wspomina Marta. – Bo ja siedzę w domu i nic nie robię. Czułam się winna.
Myślała o powrocie do pracy, ale okazało się, że jest w ciąży; urodziła się Monika. Pomagała więc Zbyszkowi, jak mogła. Rano jajka po wiedeńsku do łóżka, bo mówił, że po przepiciu tylko coś śliskiego i małego przejdzie mu przez gardło. Zawsze woda mineralna przy łóżku, a w lodówce piwo. Firma nie plajtowała tylko dzięki sekretarce, która większość obowiązków Zbyszka wzięła na siebie. Kiedy leżał schlany, Marta wydzwaniała do niej, tłumacząc, że mąż zwichnął nogę, że koła od samochodu mu ukradli albo że ma prawie 39 stopni gorączki i właśnie czekają na lekarza.
Zresztą lekarz – specjalista od detoksykacji – był coraz częstszym gościem w ich domu. Przekonywał: mąż musi podjąć leczenie. Kiedy Zbyszek dochodził do siebie, prosiła, błagała, wymuszała obietnice. On mówił: już nigdy więcej, ale po tygodniu, dwóch znowu szedł w tango. – Seks przestał mi sprawiać przyjemność – mówi Marta. – Kiedy dobierał się do mnie po pijaku, cuchnący i niezdarny, czułam obrzydzenie. Wylewała mu wódkę, a za chwilę biegła do sklepu po alkohol, żeby on nie wychodził. Którejś nocy, gdy trzęsąc się błagał o kieliszek, bo umiera, pod nocnym sklepem usiłowali ją napaść menele. Od tamtej panicznej ucieczki zawsze miała w domu schowany alkohol: – Niczego tak nie pragnęłam jak tego, żeby przestał pić, ale jednocześnie wspomagałam jego picie.
Latem 2005 r. po kolejnej kłótni wyszedł z domu. Wrócił nad ranem, pijany. T-shirt założony na lewą stronę, za uchem ślady szminki. Była roztrzęsiona kolejnym całonocnym czuwaniem, uderzyła go w twarz. On się odwinął, wybił jej dwa zęby. Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby zadzwonić po policję. – Zapadłam się w sobie. Nie dość, że pije, to jeszcze mnie zdradza. Coś ze mną musi być nie tak – myślałam.
Wycieńczona poszła do lekarza po coś mocniejszego na sen. Oprócz recepty dostała skierowanie do psychologa, bo bez fachowej pomocy jej bezsenność i nerwica szybko może przerodzić się w depresję – mówił lekarz. Proszki nasenne nie działały. Przestraszyła się tej depresji.
– Od psycholożki dowiedziałam się, że mam się zająć sobą, a nie chorobą męża. Nie chciałam tego przyjąć. Poradziła mi też, żeby pójść na spotkanie grupy Al-Anon. Tam nie trzeba się przedstawiać ani opowiadać o sobie. Na początek warto posłuchać.
Kilka tygodni później usłyszała, jak inni mówią o tym, co ona chciałaby powiedzieć. Od pół roku Marta żyje z mężem w separacji. Wcześniej powiedziała mu: nie pójdziesz na leczenie, to ja przeniosę się z dziećmi do dziadków. Myślał, że po raz kolejny tylko go straszy. W październiku 2006 r. wróciła do pracy, nadrabia zapomnianą i straconą przez 15 lat wiedzę.
Czym jest współuzależnienie?
Definicji jest wiele. Najprostsza mówi, że to towarzyszenie innej osobie w uzależnieniu. Earnie Larsen, amerykański specjalista, twierdzi, że są to wyuczone autodestrukcyjne zachowania lub wady charakterologiczne, które upośledzają zdolność inicjowania i przeżywania związków opartych na miłości. Melody Beattie, powracająca do zdrowia narkomanka i alkoholiczka, autorka książki „Koniec współuzależnienia”, uważa, że współuzależnioną jest osoba, która pozwala na to, by zachowanie innej osoby oddziaływało na nią ujemnie, a jednocześnie obsesyjnie kontroluje zachowanie tej drugiej osoby.
Zofia Sobolewska, psycholog, szefowa Studium Terapii Uzależnień Instytutu Psychologii Zdrowia, powiada, że współuzależnienie to utrwalona forma uczestnictwa w długotrwałej, niszczącej sytuacji życiowej.
Aby doszło do współuzależnienia, partner (partnerka) musi w związek wprowadzać destrukcję. Niekoniecznie alkoholową. Uzależnić się można także od córki lub syna narkomana, męża hazardzisty, seksoholika, matki pedantki, groszoroba, dziadka lekomana, żony hipochondryczki, pracoholika, internauty, zakupoholiczki, obżartuchów i odchudzających się, nawet od osób stosujących przemoc w rodzinie.
Mechanizmy większości współuzależnień są podobne: jedna osoba wprowadza destrukcję, druga się do tej destrukcji dostosowuje. W Polsce największym problemem, z najbardziej dramatycznymi objawami, jest uzależnienie, a zatem i współuzależnienie od alkoholu.
Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) wynika, że mamy w Polsce około 800 tys. osób uzależnionych od alkoholu oraz ok. 3 mln pijących szkodliwie. Niektórzy z nich żyją w gospodarstwach wielopokoleniowych. Zdarza się też, że niepijący partner alkoholika nie popada we współuzależnienie. Z ostrożnością można więc szacować, że w Polsce na współuzależnienie – tylko w związku z chorobą i nadużywaniem alkoholu – cierpi co najmniej 3 mln osób. W zdecydowanej większości są to kobiety. Dzieci i nastolatków nie traktuje się jako współuzależnionych, mimo że przeżywają one cierpienie i inne zaburzenia związane z życiem w rodzinie alkoholowej.
Współuzależnieni są pełnoprawnymi pacjentami placówek leczenia uzależnień, ale z takiej pomocy korzysta zaledwie 38 tys. osób. W 92 proc. są to kobiety. Zgłoszenie się po pomoc utrudnia mężczyźnie stereotyp: co to za chłop, którego żona pije.
– Zdecydowana większość współuzależnionych nie korzysta z pomocy, bo nie widzi powodu, żeby sobie pomagać Działa też silna, wpisana we współuzależnienie, presja ukrywania problemu. Także fałszywe przekonanie, że „to i tak nic nie zmieni”. Działa też wstyd, szczególnie w małych miejscowościach, przy czym w ponad 30 proc. powiatów nie ma żadnej placówki odwykowej.
Marta miała szczęście, że lekarz skierował ją do psychologa, a psycholog nie poprzestał na zaleceniu środków uspokajających i nasennych. Lekarzy niewiele uczy się o uzależnieniach, a już żadnej wiedzy nie zdobywają o współuzależnieniu. – Farmakoterapia nie jest tu rozwiązaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz